ANF | 30/11/2024
„O najpiękniejszy Krzyżu, który zostałeś uwielbiony przez noszenie Ciała Chrystusa! Chwalebny Krzyżu, słodko upragniony, żarliwie kochany, zawsze poszukiwany i wreszcie przygotowany dla mojego serca, które tak długo na Ciebie czekało. Weź mnie, o Krzyżu! Obejmij mnie. Uwolnij mnie od życia wśród ludzi. Przyprowadź mnie szybko i pilnie do Mistrza. Przez ciebie On mnie przyjmie, On, który przez ciebie mnie zbawił”.
W ten sposób apostoł Andrzej pozdrowił krzyż, na którym miał umrzeć. Przez dwa dni wisiał na nim i nie przestawał nauczać tłumów, które gromadziły się wokół niego.
Kim był Andrzej? I jak to się stało, że tak chętnie przyjął, a nawet więcej - tęsknił - za tym powszechnym symbolem niesławy?
Andrzej był starszym bratem Szymona Piotra i obaj byli rybakami na burzliwym Jeziorze Galilejskim. Synowie Jonasza mieszkali w wiosce rybackiej Betsaida, często odwiedzanej przez naszego Pana podczas Jego publicznej działalności.
Andrzej stał się wczesnym uczniem św. Jana Chrzciciela i to właśnie podczas słuchania jego kazań nad brzegiem Jordanu pewnego dnia słowa Jana skierowały go na drogę, którą miał podążać przez resztę swojego życia. „Oto Baranek Boży” - ogłosił Jan Chrzciciel, gdy zobaczył zbliżającego się Pana. Natychmiast Andrzej i inny uczeń poszli za Nim.
Powołanie do męczeństwa
Słowa tej pięknej modlitwy przypisywanej apostołowi Andrzejowi po spotkaniu z krzyżem pokazują, że od dawna wiedział, że będzie męczennikiem. Rozmyślał o tym w odniesieniu do męki naszego Pana Jezusa Chrystusa. Rozumiał i kochał godzinę swego najwyższego cierpienia. Całkowicie zaakceptował kielich, który Bóg przygotował dla niego.
Krzyż był symbolem kary i był zarezerwowany dla przestępców. Ale dla Andrzeja był „najpiękniejszy”, ponieważ został „uwielbiony przez noszenie ciała Chrystusa”.
Następnie dodał, że „słodko tego pragnął”. Przez lata przygotowywał się do złożenia tej bezinteresownej ofiary: bycia zabitym z miłości do naszego Pana, aby pozwolić się pochłonąć i wylać niczym wonny olejek, który Maria Magdalena rozlała na cześć Zbawiciela.
Przyjaciel Krzyża
Nawet gdyby jego ofiara nie przyniosła dobra dla dusz i upokorzenia dla wrogów Kościoła, Andrzej chciał umrzeć jako męczennik, aby udowodnić, jak bardzo kochał naszego Pana. Dlatego powiedział, że „słodko pragnął” być ukrzyżowany. Słowa te wyrażają wspaniałość jego duszy.
Apostoł „gorliwie oczekiwał” krzyża. Dzisiaj ludzie uciekają od wszelkiego rodzaju cierpienia, walki z własnymi namiętnościami, jakiegokolwiek wyrzeczenia. Dla nich żyć znaczy cieszyć się dobrym życiem.
Andrzej z niecierpliwością czekał na swój krzyż, ponieważ rozumiał, że w życiu nie liczą się przyjemności, ale poświęcenie. To właśnie nadaje sens życiu. Dlatego człowiek napełniony łaską jest zawsze przyjacielem Krzyża, jak powiedział św. Ludwik Maria Grignion de Montfort.
Andrzej nie tylko przyjął krzyże, które otrzymał w swoim życiu, ale także ich szukał. Jest to dla nas jasne, gdy słyszymy, że „zawsze szukał” ofiary. W godzinie męczeństwa powiedział, że jego „serce od dawna oczekiwało” ukrzyżowania. Któż z nas może powiedzieć coś takiego? Co za wzniosła odwaga Andrzeja w wypowiadaniu tych słów, które przychodziły mu na usta naturalnie i z całkowitym spokojem, ponieważ zawsze był gotowy na cierpienie.
Nasz Pan powiedział, że nie ma większego przyjaciela niż ten, który oddałby życie za drugiego. Nikt nie może dać większego dowodu przyjaźni z naszym Panem niż pragnienie krzyża, tak jak uczynił to Święty Apostoł.
Przygotowany na Niebo
„Weź mnie, o Krzyżu! Obejmij mnie. Uwolnij mnie od życia wśród ludzi. Przyprowadź mnie szybko i pilnie do Mistrza. Przez ciebie On mnie przyjmie, On, który przez ciebie mnie zbawił”.
Czy jakakolwiek dusza może być bardziej przygotowana na wizję błogosławieństw niż ta, która odmawia tę modlitwę w godzinie swojej śmierci?
Po ukrzyżowaniu Andrzej przez dwa dni wisiał na krzyżu, zanim umarł. Gdy był na krzyżu, nauczał ludzi, którzy przyszli oglądać jego śmierć. Jakże bezcenne było to nauczanie! Z jakiej „katedry” można by nauczać bardziej wzniośle? To były jego ostatnie słowa:
„Panie, wieczny Królu chwały, przyjmij mnie wiszącego na drewnie tego słodkiego krzyża. Ty, który jesteś moim Bogiem, którego widziałem, nie pozwól im uwolnić mnie od krzyża. Uczyń to dla mnie, Panie, bo znam cnotę Twojego Świętego Krzyża”.