Rafał Topolski | 14/09/2025
Ewangelie pokazują nam bardzo wyraźnie, jak nasz Boski Zbawiciel w swoim miłosierdziu lituje się nad bólami ciała i duszy. Wystarczy przypomnieć sobie Jego wspaniałe cuda, dokonywane w wszechmocy, aby te bóle złagodzić.
Uważajmy jednak, aby nie popełnić błędu, wyobrażając sobie, że walka z cierpieniem była największym darem, jaki On udzielił ludzkości. Ten bowiem, kto pomija kluczowy etap życia naszego Pana – jako Odkupiciela, który znosił za nas najokrutniejsze cierpienia, aby nas zbawić – nie zrozumiałby Jego misji.
Nawet u szczytu swojej męki Jezus mógł natychmiast położyć kres cierpieniom jednym aktem swojej Boskiej woli. Od pierwszej do ostatniej chwili mógł sprawić, by Jego rany się zagoiły, by krew przestała się lać, by ciosy zadane Jego ciału nie zostawiły najmniejszej blizny. Mógł zapewnić sobie wspaniałe i radosne zwycięstwo, zatrzymując prześladowanie prowadzące Go na śmierć.
Ale Pan nie chciał tego. Wręcz przeciwnie – zechciał pozwolić się poprowadzić drogą krzyżową na Golgotę. Zechciał zobaczyć swoją Najświętszą Matkę pogrążoną w smutku. I wreszcie – chciał wykrzyknąć te przeszywające słowa:
„Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mt 27, 46),
które rozbrzmiewają przez wieki aż do skończenia świata.
Rozważając te wydarzenia, odkrywamy głęboką prawdę. Jezus udzielił nam łaski, byśmy razem z Nim znosili część Jego męki, i ukazał niezrównaną rolę Krzyża w życiu ludzi, w historii świata i w swoim uwielbieniu. Nie powinniśmy myśleć, że zapraszając nas do cierpienia, chciał zwolnić nas z własnego consummatum est w godzinie śmierci.
Jeśli nie rozumiemy roli Krzyża, jeśli go nie kochamy, jeśli nie przeżywamy naszej własnej drogi krzyżowej, nie wypełnimy zamysłu Opatrzności wobec nas. A w chwili śmierci nie będziemy mogli powtórzyć za św. Pawłem:
„W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który w owym dniu odda mi Pan, sprawiedliwy Sędzia.” (2 Tm 4, 7–8)
Każda cnota, choćby najwznioślejsza, na nic się nie zda, jeśli nie jest oparta na miłości do Krzyża Chrystusowego. Z tą miłością możemy zdobyć wszystko – nawet jeśli ciężki jest święty ciężar czystości i innych cnót, nawet wobec ataków i szyderstw wrogów wiary czy zdrad fałszywych przyjaciół.
Największym fundamentem cywilizacji chrześcijańskiej jest to, że każdy człowiek pielęgnuje wielkoduszną miłość do Krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa. Niech Maryja pomoże nam to osiągnąć. Wtedy zdobędziemy dla Jej Boskiego Syna królowanie Boga, które dziś tak słabo migocze w sercach ludzi.
Jeśli naprawdę jesteście Przyjaciółmi Krzyża, miłość – zawsze czujna i zapobiegliwa – znajdzie wam tysiąc drobnych krzyży. Przyjmujcie je, bez lęku przed próżnością, która często wkrada się w cierpliwość, zwłaszcza gdy człowiek znosi krzyże wielkie i widowiskowe. A skoro będziecie wierni w małych rzeczach, Pan – jak obiecał – postawi was nad wieloma: nad wieloma łaskami, które wam udzieli; nad wieloma krzyżami, które wam powierzy; nad wieloma zaszczytami, które dla was przygotował.
- frag. List okólny do Przyjaciół Krzyża, L.G. de Montfort
Przejdź do nowenna przed
Świętem Podwyższeniem Krzyża Świętego