ANF | 13/09/2025
„Niech najsprawiedliwsza, najwznioślejsza i najmilsza wola Boża spełni się we wszystkim, niech będzie wychwalana i wywyższana ponad wszystko na wieki”. – Papież Pius VII
Czwartego stycznia 1821 r. Elżbieta Anna Seton wydała ostatnie tchnienie. Jej ulubiona modlitwa, cytowana powyżej, była na jej ustach, gdy umierała w wieku czterdziestu sześciu lat. W ostatnim heroicznym wysiłku wyszeptała imię Jezus, wkraczając w wieczność.
„Bądźcie prawdziwymi dziećmi Kościoła!” – tak brzmiały jej ostatnie słowa skierowane do sióstr miłosierdzia św. Józefa, zgromadzenia zakonnego, które założyła oraz do członków rodziny zgromadzonych przy jej łóżku. To będzie na zawsze dobra rada dla jej rodaków i ludzi na całym świecie.
Początkowo Kościół w Stanach Zjednoczonych był niewielki. Matka Seton wyczerpała ostatnie siły, aby pomóc w jego budowaniu. Od momentu pierwszego wejścia do jedynego Kościoła zbudowanego przez Chrystusa aż do ostatniego tchnienia Elżbieta Anna Seton miała jedną misję: zobaczyć chwałę Boga objawioną w Ameryce.
Przyjrzyjmy się życiu pierwszej Amerykanki, którą Święta Matka Kościół uznała za obywatelkę Nieba.
Dorastanie wraz z nowym narodem
Elżbieta Anna Bayley urodziła się 28 sierpnia 1774 roku, zaledwie dwa lata przed podpisaniem Deklaracji Niepodległości. Jej ojciec, dr William Bayley, był chirurgiem w armii brytyjskiej. Po zakończeniu wojny był pierwszym amerykańskim lekarzem, który wykonywał wizyty domowe. Jej matka, Catherine Charlton Bayley, była spokrewniona z kilkoma elitarnymi rodzinami z Nowego Jorku, w tym ze słynną rodziną Rooseveltów.
Od najmłodszych lat Elżbieta doświadczyła wielu cierpień, ale żyła w miłości i świętej radości. Kiedy miała zaledwie trzy lata, zmarła jej matka, a wkrótce potem jej siostra Catherine. Po śmierci siostry Elżbieta powiedziała: „Kitty poszła do Nieba, jakże chciałabym pójść z nią”.
Zgodnie z duchem tamtych czasów ojciec Elżbiety zapewnił jej bardzo kobiece wykształcenie. Uczyła się literatury, języka francuskiego, muzyki, rysunku, tańca, szycia i prowadzenia gospodarstwa domowego. Już w młodym wieku zaczęła pisać pamiętnik i wysyłać listy, co kontynuowała aż do ostatnich lat życia.
Od najmłodszych lat umysł Elżbiety był przyciągany przez sprawy Boże. Ochrzczona i wychowana w Kościele episkopalnym, spędzała długie godziny na rozważaniu Pisma Świętego i pisaniu o Niebie.
Kiedy Elżbieta osiągnęła pełnoletność, była jedną z najpiękniejszych młodych dam w nowojorskim towarzystwie i wielu mężczyzn zabiegało o jej rękę. Jej serce zdobył William Magee Seton, kupiec pochodzący z prominentnej rodziny. Ze względu na obowiązki biznesowe William często podróżował do partnerów handlowych w Livorno we Włoszech, gdzie wiara Elżbiety ostatecznie wzrosła.
William i Elżbieta pobrali się w 1794 roku, a w kolejnych latach Bóg pobłogosławił ich pięciorgiem dzieci: Anną, Williamem Jr., Richardem, Catherine i Rebeccą.
Macierzyństwo i prowadzenie domu wkrótce pochłonęły Elżbietę od rana do wieczora. Opiekowała się ukochanym mężem podczas jego walk z gruźlicą i musiała zarządzać jego sprawami biznesowymi. Pośród tego wszystkiego Elżbieta znalazła również czas, aby być wierną przyjaciółką i powiernicą coraz większej liczby nowojorczyków.
Wraz ze śmiercią teścia w 1798 roku William i Elżbieta musieli wychować jego młodsze dzieci. Jej własny ojciec zmarł w 1801 roku, co miało na nią ogromny wpływ, ponieważ kryzys gospodarczy i wojny zagraniczne zmniejszyły majątek rodziny. Niemniej jednak, nie zrażona tymi trudnościami, Elżbieta napisała: „W każdym razie życie to jest warte posiadania tylko dlatego, że dopóki je mamy, jesteśmy kandydatami do lepszego”.
Najwyraźniej postrzegała więc cierpienia życia z nadprzyrodzonej perspektywy.
Kwarantanna we Włoszech
Kiedy stan zdrowia Williama nie poprawiał się, w 1803 roku jego lekarze zalecili mu wyjazd za granicę w celu powrotu do zdrowia. Biorąc pod uwagę kontakty Williama we Włoszech, on i Elżbieta szybko zorganizowali przejazd statkiem Shepherdess i zabrali ze sobą tylko swoją najstarszą córkę Annę. W międzyczasie rodzina i przyjaciele w Nowym Jorku opiekowali się pozostałymi dziećmi.
Plac Republiki w Livorno, mieście położonym w regionie Toskanii
we Włoszech.
To właśnie w tym mieście rozpoczęła się przemiana świętej Elżbiety
Anny Seton dzięki dobroczynności i naukom, które otrzymała od Antonio i Amabilii Filicchi © Ermess | Dreamstime.com
Niestety, podróż do Livorno była niezwykle trudna. W Nowym Jorku wybuchła epidemia żółtej febry i wszyscy pasażerowie schodzący na ląd musieli poddać się kwarantannie trwającej trzydzieści dni przed wjazdem do Włoch. Na wyspie oferującej niewiele schronienia Setonowie spędzili następny miesiąc w niedostatku.
W rezultacie zdrowie Williama gwałtownie się pogorszyło w przewiewnym środowisku nadmorskim. Przez większość czasu Elżbieta opiekowała się nim, a jednocześnie w jakiś sposób zapewniała opiekę i komfort również innym pasażerom. Ich włoscy przyjaciele Antonio i Amabilia Filicchi, wraz z bratem Antonio, Philipem i jego żoną Mary Filicchi, robili wszystko, co mogli, aby odwiedzać ich i wysyłać im zapasy. Jednak pod koniec kwarantanny Setonów ciało Williama było tak wyniszczone, że ledwo mógł się poruszać.
Hojni Fellichis zabrali Williama, Elżbietę i Annę do Pizy, gdzie spędzili Boże Narodzenie. Dwa dni później William zmarł, mając u boku Elżbietę i córkę.
Światło z ołtarza
Po stracie męża i gdy jej córka Anna zachorowała na szkarlatynę, Elżbieta zaufała opatrzności Bożej. Rodzina Fellichi zadbała o wszystkie jej potrzeby, a ich przykład katolickiej miłości głęboko ją poruszył.
Podczas podróży do Florencji Elżbieta zauważyła, że wielu katolików klękało przed ołtarzami w kościołach, gdzie błagali Boga o spełnienie wszystkich swoich potrzeb. Msza katolicka tak bardzo różniła się od nabożeństw episkopalnych, które znała z Nowego Jorku, że zaczęła się zastanawiać, czy Chrystus naprawdę jest obecny w Eucharystii.
Zaczęła zadawać pytania swoim gospodarzom, którzy odpowiadali jej cierpliwie i jasno. Bardziej niż argumenty przemawiające za prawdą katolicką, Elżbieta była pod wrażeniem tego, jak włoska rodzina, która ją przyjęła, żyła swoją pobożnością. Każdego ranka rodzina uczestniczyła we Mszy św. w swojej kaplicy, każdego dnia odmawiała różaniec.
Kiedy Antonio Fellichi nauczył ją znaku krzyża, Elżbietę ogarnęło święte przerażenie. W przeciwieństwie do tego, co mówili jej protestanccy przyjaciele, odkryła, że oddanie Matce Bożej jest pewnym sposobem na zbliżenie się do naszego Pana Jezusa Chrystusa. W liście do krewnego Elżbieta napisała:
„Na stole leżał mały modlitewnik pana Filicchiego. Otworzyłam go na modlitwie św. Bernarda do Najświętszej Dziewicy, która jest błaganiem, aby była naszą Matką. Odmówiłam ją z taką pewnością, że Bóg na pewno nie odmówiłby niczego swojej Matce; że nie mogła nie kochać i nie litować się nad biednymi duszami, za które umarł; że poczułam naprawdę, iż mam matkę, której, jak wiesz, moje głupie serce tak często żałowało, że straciło ją we wczesnych latach”.
Przed powrotem do Ameryki wraz z córką po raz ostatni odwiedziła grób męża. Elżbieta uklękła i modliła się za jego duszę, ponieważ praktyki katolickie głęboko zakorzeniły się w jej życiu.
Przyjęcie krzyża w Ameryce
Po długich opóźnieniach, w kwietniu 1804 roku Elżbieta i Anna wsiadły na pokład statku Flamingo, aby powrócić do Ameryki, a Antonio Fellichi dołączył do nich w podróży. Po przybyciu do Nowego Jorku Elżbieta mogła wreszcie objąć swoje czworo pozostałych dzieci. Jednak po odejściu męża Elżbieta potrzebowała pomocy krewnych i przyjaciół w załatwianiu spraw rodzinnych. Kiedy rozeszła się wieść o jej zainteresowaniu katolicyzmem, przyjaciele i nieznajomi, wyznający niemal wszystkie protestanckie religie, próbowali przekonać ją, by nie przechodziła na katolicyzm. Jej duchowni episkopalni i przyjaciele dawali jej broszury na temat rzekomych błędów Rzymu. Metodyści, anabaptyści i prezbiterianie podchodzili do niej, aby przekonać ją do przyłączenia się do ich wspólnot. Antonio nieustannie nalegał, aby dołączyła do jedynego Kościoła, który Chrystus zbudował na papieżu św. Piotrze (Mt 16). Elżbieta błagała więc Boga o pewność: „Jeśli mam rację, obdarz mnie swoją łaską, abym pozostała na właściwej drodze. Jeśli się mylę, naucz moje serce, jak znaleźć lepszą drogę”.
Powrót do domu
Na prośbę Antonio arcybiskup John Carroll napisał do Elżbiety list, w którym odpowiadał na zarzuty dotyczące katolickiej prawdy. Elżbieta była bardzo pocieszona jego interwencją, ale miała złamane serce, opuszczając dobroć, którą pamiętała z religii episkopalnej swojej młodości. W 1789 roku papież Pius VII mianował ks. Johna Carrolla SJ pierwszym biskupem w Stanach Zjednoczonych, a następnie pierwszym arcybiskupem pierwszej amerykańskiej diecezji w Baltimore. Był on fenomenalnym budowniczym instytucji katolickich w Ameryce, a więc był też wspaniałym nauczycielem dla Elżbiety. W duszy Elżbiety kiełkowało ziarno zachwytu nad prawdą katolicką. W swoich listach z tego okresu Elżbieta pisała o Najświętszej Maryi Pannie: „Jeśli ktoś jest w niebie, to musi tam być Jego Matka. Czy zatem aniołowie, którzy tak często są przedstawiani jako bardzo zainteresowani nami na ziemi, są bardziej współczujący lub bardziej wzniośli niż Ona? O nie, nie, Maryjo, nasza Matko, to niemożliwe! Błagam Ją więc, z ufnością i czułością Jej dziecka, aby zlitowała się nad nami i poprowadziła nas do prawdziwej wiary, jeśli jej nie mamy”.
W Nowym Roku 1805 Elżbieta nadal była niepewna. Szóstego stycznia, w święto Objawienia Pańskiego, otworzyła książkę z kazaniami ks. Louisa Bordaloue SJ i doznała własnego objawienia: „Nasza wiara musi być poddana próbie, ale w jaki sposób? Poprzez porzucenie i wyrzeczenia, tak powszechne dla dusz sprawiedliwych; a jeśli nie jesteśmy wystarczająco silni, aby powiedzieć Bogu wraz z psalmistą: «Próbuj mnie, Panie!», musimy, na wzór Trzech Króli, być gotowi wytrwać w środku prób, które On zechce nam zesłać. Musimy pamiętać o światłach, którymi zostaliśmy obdarowani, gdy Bóg zechce nas ich pozbawić. Widzieliśmy Jego gwiazdę! Nie doświadczam już tego, co dawniej robiło na mnie wrażenie i przyciągało mnie do Boga. Ale to zobaczyłam, poznałam prawdę i konieczność, i zostałam przez nią przekonana…”. Kiedy Elżbieta zamknęła książkę, podjęła decyzję. Nic nie powstrzymało jej przed nawróceniem, o czym poinformowała w liście: „Pójdę spokojnie i stanowczo do Kościoła katolickiego, ponieważ jeśli wiara jest tak ważna dla naszego zbawienia, będę jej szukać tam, gdzie prawdziwa wiara się zaczęła, będę jej szukać wśród tych, którzy otrzymali ją od samego Boga”.
W Środę Popielcową uklękła w kościele św. Piotra przy Barclay Street na Manhattanie, aby formalnie wyrzec się herezji. Po generalnej spowiedzi przyjęła Pierwszą Komunię Świętą w święto Zwiastowania Pańskiego. W swoim dzienniku Elżbieta cieszyła się: „Pierwszą myślą, jaką pamiętam, było: niech Bóg powstanie, niech Jego wrogowie zostaną rozproszeni – ponieważ wydawało mi się, że mój Król przyszedł, aby zająć swój tron, a zamiast skromnego, czułego powitania, jakie zamierzałam Mu złożyć, nastąpiło triumfalne uczucie radości i szczęścia”.
Niektóre drzwi się zamykają, a inne otwierają
Wieść o nawróceniu Elżbiety szybko rozeszła się w nowojorskim społeczeństwie. Długoletnie przyjaźnie nagle się skończyły. Sąsiedzi, z którymi od dawna utrzymywała kontakty, odwrócili się od niej. Jej dzieci, które szybko przyjęły wiarę katolicką, były wyśmiewane i obrażane. Jednak dzieci Elżbiety nie cofnęły się. Zamiast tego z wielkim entuzjazmem przyjęły nową wiarę katolicką swojej matki. Za pośrednictwem Antonio Fellichiego Elżbieta zorganizowała swoim synom przyjęcie do Georgetown College. Następnie zaczęła pomagać państwu Patrick White w prowadzeniu szkoły w Nowym Jorku. Jednak po zaledwie trzech miesiącach szkoła została zamknięta, ponieważ protestanci nie zgodzili się, aby znana z nawrócenia pani Seton uczyła ich dzieci. Kiedy to się nie udało, inni zorganizowali jej zakwaterowanie u uczniów uczęszczających do innej szkoły prowadzonej przez pana Williama Harrisa. Jej oddana szwagierka, piętnastoletnia Cecilia Seton, została dotknięta ciężką chorobą i nalegała na stałą obecność i wsparcie Elżbiety. Po wyzdrowieniu Cecilia powiedziała swojej rodzinie, że postanowiła zostać katoliczką. Pomimo ich zdecydowanego sprzeciwu Cecilia formalnie wstąpiła do Kościoła 20 czerwca 1807 roku. Cecilia dołączyła do Elżbiety w domu Setonów, aż do momentu, gdy niepokoje związane z jej konwersją ucichły. W obliczu sprzeciwu i wrogości Elżbieta wiedziała, że musi opuścić Nowy Jork. Na zaproszenie arcybiskupa Carrolla podjęła kroki, aby wyjechać do Baltimore i założyć szkołę dla dziewcząt. 9 czerwca 1808 roku Elżbieta Anna Seton wraz z rodziną opuściła miasto, aby nigdy do niego nie powrócić.
Siostry Miłosierdzia
Ojciec Louis William DuBourg S.S. był rektorem seminarium św. Marii w Baltimore. Korespondował z Elżbietą i przyjął rodzinę Setonów. Zabezpieczył im dom do wynajęcia przy ulicy Paca, gdzie wkrótce otwarto szkołę dla dziewcząt. W pierwszym roku działalności Elżbieta wkrótce otrzymała prośby od młodych kobiet, które chciały dołączyć do jej pracy, a arcybiskup Carroll planował zjednoczyć tę niewielką grupę kobiet we wspólnocie zakonnej. Był świadkiem ich prostych ślubów na rok i mianował Elżbietę przełożoną powstającego zakonu. Od tego momentu nazywano ją Matką Seton. Praca w szkole była kontynuowana i rozwijała się. Wkrótce przybyły Cecilia Seton i jej siostra Harriet, które dołączyły jako postulantki.
Nowy zakon szybko przerósł możliwości domu przy ulicy Paca. W tym czasie Samuel Cooper, zamożny konwertyta z Wirginii, wstąpił do seminarium, aby zostać księdzem i kupił Matce Seton nieruchomość w Emmitsburgu, pięćdziesiąt mil na północny zachód od Baltimore. Pomimo hojności Coopera, pierwszy rok w Emmitsburgu był dla sióstr ciągłą męką. Ich skromna chatka z ziemistą podłogą nie zapewniała wystarczającej ochrony przed zimowym chłodem. W 1810 roku nadeszła upragniona ulga w postaci dużego domu z bali, który mogły wykorzystać. 22 lutego otwarto nową szkołę, do której zapisały się dziewczęta.
W Emmitsburgu sfinalizowano plany dotyczące nowego zakonu. Siostry przyjęły regułę Sióstr Miłosierdzia, założoną przez św. Wincentego a Paulo. (Matka Seton miała nadzieję, że pewnego dnia nawiążą one formalne więzi, co nastąpiło w 1850 roku). Siostry Miłosierdzia w Emmitsburgu przyjęły św. Józefa za swojego patrona, ponieważ Matka powierzyła codzienne potrzeby całej wspólnoty Głowie Świętej Rodziny.
Matka przyjęła krzyż
Krzyż był centralnym punktem życia Matki Seton w Emmitsburgu. Zgodnie z nakazem Chrystusa z Ewangelii Łukasza 9,23, ona i jej dzieci codziennie, bez narzekania, brali swój krzyż. Jej najstarsza córka Anna, wówczas nowicjuszka, bardzo cierpiała zimą 1811 roku. Kontynuowała swoje zadania z heroicznym zapałem, aż nie była już w stanie ukrywać śmiertelnych objawów gruźlicy. 30 stycznia 1812 roku przyjęła ostatnie namaszczenie. Następnego dnia została przyjęta jako siostra pełnoprawna, spełniając swoje głębokie pragnienie umierania jako siostra miłosierdzia. 12 marca odeszła do wieczności.
Następnej zimy jej siostra Rebecca została kaleką w wyniku upadku. W ciągu następnych czterech lat jej stan zdrowia drastycznie się pogorszył, aż 3 listopada 1816 roku Rebecca oddała swoją duszę Bogu w wieku zaledwie czternastu lat. Wraz z utratą tych dwóch córek tęsknota Matki Seton za Niebem tylko się zwiększyła.
Wraz z rozwojem zakonu jej codzienne obowiązki mnożyły się, wyczerpując jej siły i zdrowie. Gorączka i choroba skazały ją na tygodnie spędzone w łóżku. Pomimo cierpienia i izolacji Matka Seton nadal pisała i otrzymywała listy. Jej zainteresowanie każdym aspektem Kościoła w Ameryce sprawiało, że pozostawała w kontakcie z katolikami w całym kraju. Utrzymywała również kontakt z przyjaciółmi niebędącymi katolikami, prowadząc ich najlepiej, jak potrafiła, aby podążali za nią do Kościoła. W ten sposób jej własne cierpienia zbliżyły ją jeszcze bardziej do Chrystusa Ukrzyżowanego. Z wdzięcznością napisała: „O Panie Jezu, jak wielka jest zasługa krwi, która odkupia cały świat – i odkupiłaby jeszcze milion innych – i odkupiłaby same demony, gdyby były zdolne do pokuty i zbawienia, tak jak ja. Tak, Panie, choćby Twoje grzmoty miażdżyły mnie, a potop mnie przytłaczał, będę miała nadzieję, że niszcząc moje ciało, zbawisz moją duszę”.
W 1820 roku gruźlica zbierała żniwo, podobnie jak w przypadku wielu innych członków jej rodziny. Umieszczona w małym pokoju przylegającym do kaplicy klasztornej, Matka Seton powiedziała: „Staram się, aby nawet moje oddychanie było dziękczynieniem”. Jesienią tego roku nastąpiła poprawa jej stanu zdrowia, ale potem nastąpił nawrót choroby. Przez cały ten czas Matka nieustannie żyła cnotami chorych: łagodnością, cierpliwością, rezygnacją i wdzięcznością za każdą otrzymaną pomoc. Ojciec Gabriel Bruté, jej francuski spowiednik i powiernik, często ją odwiedzał, aby udzielać jej sakramentów. Po udzieleniu jej wiatyku napisał: „Czy kiedykolwiek zapomnę tę twarz, rozpaloną miłością, rozpływającą się we łzach na Jego widok podczas Komunii? Aż do ostatniej chwili, wyczerpanej śmierci na tej twarzy, kiedy On nadchodził – wciąż była rozpalona i rumieniła się w żarliwej miłości, niewysłowionym pragnieniu wiecznego zjednoczenia z Nim”.
Po Bożym Narodzeniu śmierć Matki Seton była już oczywista i bolesna. Jej drobne ciało stało się niemal szkieletem. Ostatnimi siłami udzieliła swoim siostrom ostatniej rady: „Bądźcie prawdziwymi dziećmi Kościoła! Bądźcie prawdziwymi dziećmi Kościoła!”. Wczesnym rankiem 4 stycznia 1821 r. wszyscy obecni przy jej łóżku usłyszeli jej ostatnie słowo: „Jezus!”.
Siostry pobłogosławiły Amerykę w całym kraju
Wraz ze śmiercią Matki Seton dzieło Sióstr Miłosierdzia rozrosło się. Fundacje rozwinęły się i rozprzestrzeniły na wszystkie zakątki republiki. W 1850 roku marzenie Matki Seton spełniło się, gdy siostry w Ameryce dołączyły do zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo. Oprócz pracy jako założycielki szkół parafialnych, siostry stały się pionierkami katolickiej opieki zdrowotnej. Kiedy wybuchła wojna secesyjna, duchowe córki Matki Seton opiekowały się rannymi po obu stronach konfliktu i zyskały przydomek „Anioły pola bitwy”.
Jednym z najbardziej zauważalnych skutków pracy sióstr dla chwały Bożej była zmiana, jaka zaszła w amerykańskim społeczeństwie. Antykatolicka bigoteria powoli ustąpiła miejsca ogromnej liczbie osób przyjmujących prawdziwą wiarę. Szkoły i szpitale prowadzone przez siostry cieszyły się doskonałą reputacją nawet wśród niekatolików. Kłamstwa na temat Kościoła Chrystusowego nie mogły konkurować z przykładem duchowych córek Matki Seton.
Wraz z rozwojem Sióstr Miłosierdzia pamięć o Matce Seton nigdy nie zniknęła. Przez cały XX wiek renoma Sióstr Miłosierdzia przyczyniła się do szerzenia kultu ich ukochanej Matki. 17 marca 1963 r. została beatyfikowana, zaś wskazując na jej troskę z Nieba o swoich rodaków, wkrótce zaczęto zgłaszać cuda za jej wstawiennictwem. Wraz z uznaniem przez Watykan trzech cudownych uzdrowień osób śmiertelnie chorych nadeszła w końcu ta chwila. 14 września 1975 r. papież św. Paweł VI ogłosił Elżbietę Annę Seton świętą. W rzeczywistości wykrzyknął: „Tak, czcigodni bracia i umiłowani synowie i córki! Elżbieta Anna Seton jest świętą!”. Ponadto Ojciec Święty kanonizował Matkę Seton w święto Podwyższenia Krzyża Świętego.
Teraz, ponad 200 lat po jej wejściu do życia wiecznego, świadectwo świętej Elżbiety Anny Seton wzywa wszystkich katolików do życia pełnego gorliwości i poświęcenia. Niech ona prowadzi nas w tych trudnych czasach, abyśmy byli prawdziwymi dziećmi Kościoła.
Modlitwa o świętą śmierć autorstwa św. Elżbiety Anny Seton
Panie Jezu, który narodziłeś się dla nas w stajence, żyłeś dla nas życiem pełnym bólu i cierpienia i umarłeś dla nas na krzyżu: Powiedz za nas w godzinie śmierci: „Ojcze, przebacz”, a do Twojej Matki: „Oto syn Twój”. Powiedz nam: „Dziś będziesz ze Mną w raju”. Drogi Zbawco, nie opuszczaj nas, nie porzucaj nas. Pragniemy Ciebie, Źródło Żywej Wody. Nasze dni mijają szybko, wkrótce wszystko się dla nas zakończy. W Twoje ręce powierzamy nasze dusze, teraz i na zawsze. Amen.
Źródło: americaneetsfatima.org