Św. Franciszek z Asyżu

Św. Franciszek z Asyżu

Plinio Corrêa de Oliveira

Legionário, 1 października 1939, nr 368, s. 4

 

Rodzice Franciszka byli bogatymi kupcami i oczekiwali, że ich syn będzie prowadził podobne życie jak oni.

Niezwykle wesoły, inteligentny i energiczny, Franciszek był liderem wśród swoich rówieśników. Jego zamożny ojciec patrzył łaskawie na jego lekkomyślność i beztroskę, głównie dlatego że pieniędzy nie brakowało.

Jednak pewna cecha charakteru tego burżuazyjnego młodego człowieka zaczęła się coraz bardziej uwydatniać. Najpierw podjął postanowienie, aby nigdy nie mijać bezdomnego bez jałmużny. Pewnego razu, będąc zajętym, minął żebraka, ale wkrótce przypomniał sobie o swoim postanowieniu, pobiegł za nim i dał mu wszystko, co miał w tym czasie. Skrucha za tę małą niedoskonałość była początkiem wielkiego przypływu życia wewnętrznego. Pewnego razu, spotykając trędowatego, Franciszek czuł obrzydzenie na widok ręki, do której miał włożyć jałmużnę. Aby ukarać sam siebie, wziął tę samą zdeformowaną rękę trędowatego, ucałował ją czule, a potem wręczył jałmużnę.

Czując szczególne powołanie do życia, które nie było jeszcze znane nawet jemu samemu, Franciszek wyjawił rektorowi kościoła Świętego Damiana swoje pragnienie, aby zamieszkać w pustelni i tam oczekiwać na rozeznanie swojego powołania. Ojciec, który był tak pobłażliwy wobec rozrywkowego stylu życia syna, zmienił swoje nastawienie do niego. Ponieważ Franciszek absolutnie nie chciał zmienić swojego postanowienia, ojciec wyrzekł się go i wypędził ze swojego domu. Prześladowanie ze strony własnego ojca dało sposobność wielkiemu świętemu do wypowiedzenia znanej sentencji: „Dotąd nazywałem ciebie ojcem. Teraz zaś mogę z całą słusznością powiedzieć: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, ponieważ teraz tylko w Nim mogę złożyć całą moją nadzieję”.

Franciszek od tego dnia żył życiem skrajnej pokuty. Trzy razy w roku pościł przez okres 40 dni, a w międzyczasie podejmował krótsze posty. Jego jedzenie zawsze mieszano z popiołem, aby mogło karmić, ale nie zachwycać. Woda, którą pił, nie była świeża, a nie pił nic poza wodą.

Jego pokora była ogromna. Nigdy nie został wyświęcony na kapłana, ponieważ uważał się za absolutnie niegodnego przyjęcia tak wielkiego sakramentu. Zawsze powtarzał, że jeśli anioł ukaże mu się w tym samym czasie co kapłan, pozdrowi najpierw tego drugiego, ponieważ anioł nie jest w stanie konsekrować.

Jego życie było nieustanną modlitwą, bolesną modlitwą, ponieważ pamiętał słowa Jezusa Chrystusa: „Gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie”. Dlatego pragnął cierpienia, ponieważ pragnął zbawienia dusz. Dobrze więc uczynił papież, który dał Akcji Katolickiej św. Franciszka za patrona.

To św. Franciszek wprowadził nabożeństwo do szopki betlejemskiej. Pewnego popołudnia klęczał przed szopką i wołał „Betlejem, Betlejem”, a cały słuchający go tłum był jakby zawieszony w ekstazie. Tego daru pozyskiwania dusz za pomocą tylu potwornych pokut nie dało się kupić.

Jego nabożeństwo do Najświętszej Maryi było absolutnie synowskie. W swoich aktach miłości nigdy nie oddzielał Matki od Syna, a jeśli Syn był jego największym dobrem, nigdy nie zapominał, że otrzymał Go przez Matkę.

Tak więc po św. Pawle, św. Franciszek był człowiekiem, który najbardziej zbliżył się do ideału nas wszystkich: Chrystusa. W swojej miłości do Maryi, w swoim pragnieniu zbawienia dusz, w środkach, które podjął, aby osiągnąć ten cel, Franciszek był doskonałym cudem łaski. Ten, kto kocha, ma skłonność do jednoczenia się z podmiotem, który kocha. Franciszek tak bardzo kochał Chrystusa, tak bardzo kochał to, co On kochał, i tak bardzo nienawidził tego, co On nienawidził, że sam Chrystus zechciał zaznaczyć to podobieństwo. Pewnego dnia, podczas postu na górze La Verna, Jezus przedstawił mu się, udzielając mu swoich ran. Godna nagroda dla tego, który miał szaleństwo do krzyża.

Ponieważ absolutnie nikt nie może równać się z Chrystusem, nikt nie powinien mieć śmiałości udawać, że dorównuje temu, który był najbliżej Niego. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy próbowali stosować te same metody w tym samym celu. Św. Franciszek był tak słodki, że ptaki się go nie bały, ale aby osiągnąć tę słodycz, używał w biczowaniu wszystkich ostrości swego temperamentu. Nie chciejmy być słodcy jak on, jeśli nie chcemy przyjąć tych samych metod. Św. Franciszek pragnął uświęcać dusze, ale w sposób, o którym mówił sam Chrystus, czyli aby dążyły  do zrównania się z Nim. Franciszek osiągnął to w taki sposób, że sam Pan Nasz Jezus Chrystus dopełnił podobieństwa, dając mu stygmaty Ukrzyżowania.

Jest to idealny rodzaj apostoła, którego Ojciec Święty przedstawia nam za wzór. Starajmy się Go naśladować, nigdy nie twierdząc, że mu dorównamy.

Przeczytaj również: Wskazówka dla rodziny: Święte wzory do naśladowania