Śmierć Papieża

Śmierć Papieża

Julio Loredo | 29/04/2025

De mortuis nisi bonum – o zmarłych mówi się tylko dobrze. To przysłowie oddaje szacunek, jaki cywilizowane społeczeństwa od zawsze okazywały zmarłym.

W ostatnich dniach wszystkie media poświęciły wiele miejsca śmierci papieża Franciszka, Jorge Mario Bergoglio. Jeden ze znanych hiszpańskich dzienników nazwał to „społecznym huraganem”.

Prasa na całym świecie analizowała i komentowała każdy aspekt jego śmierci i pontyfikatu z najdrobniejszymi szczegółami – często aż do przesady. Wszystko, co mogło zostać powiedziane na ten temat, już zostało wypowiedziane – i to niekiedy z nadmiarem, który przekraczał granice obiektywizmu.

Z naszej strony zanosimy modlitwę do Bożej Opatrzności za jego duszę. To wyraz szacunku, z którego żaden chrześcijanin nie może się uchylić.

Co można powiedzieć, czego jeszcze nie powiedziano?

Pierwsza refleksja: pomimo nieustannej i bezlitosnej kampanii laicyzacji, która uderza w Kościół co najmniej od XIX wieku, papiestwo wciąż przyciąga uwagę szerokiej opinii publicznej.

Co powiedzieliby dawni heroldowie laicyzmu, którzy z wielką pewnością wieszcząc kres Kościoła katolickiego jeszcze pod koniec XX wieku, gdyby dziś zobaczyli, jak bardzo świat interesuje się śmiercią papieża?

Skąd takie zainteresowanie?

Media co prawda wpływają na opinię publiczną, ale i same są przez nią głęboko kształtowane. Jeśli dziesiątki stron poświęcono śmierci papieża, to nie tyle z powodu sympatii dziennikarzy i redaktorów, ile z powodu powszechnego szacunku, podziwu i ufności wobec Stolicy Apostolskiej.

To nastawienie opinii publicznej jest dowodem zwycięstwa papiestwa – jako instytucji, niezależnie od osoby, która je sprawuje – nad potężną falą propagandy, która miała je zdyskredytować. Ci, którzy wieszczyli jego koniec, spoczywają już w grobach – a łódź Piotrowa płynie dalej!

Druga uwaga to pytanie:
Czy jesteśmy pewni, że ten huragan entuzjazmu wokół osoby papieża Franciszka naprawdę odzwierciedla uczucia wiernych?

W czasach, gdy wielu myli opinię publiczną z przekazem medialnym i naiwnie sądzi, że twarz medialnej reklamy to rzeczywista twarz społeczeństwa, pytam: czy naprawdę masy postrzegają i odczuwają rzeczy tak, jak przedstawiają to media?

Na ile mogę to ocenić – odpowiedź brzmi: NIE. Lud Boży zadaje sobie inne pytania.

W 1968 roku Paweł VI przyznał, że Kościół padł ofiarą tajemniczego „procesu autodestrukcji”. Cztery lata później ogłosił, że „dym szatana” przedostał się do jego wnętrza. W 1981 roku Jan Paweł II mówił, że „współcześni chrześcijanie czują się zagubieni, zdezorientowani, zakłopotani, a nawet zawiedzeni”. Jego następca, Benedykt XVI, również mówił o „postępującym procesie upadku”, o „kościelnej zimie” i ubolewał nad tym, „jak wiele brudu znajduje się na obliczu Kościoła!”. Sam Franciszek musiał przyznać, że stan Kościoła jest tak poważny, że przypomina on „szpital polowy po bitwie”.

Zmarły Papież odszedł do wieczności w momencie, gdy autodestrukcja trwała w najlepsze, a dym szatana coraz bardziej się rozprzestrzeniał. Co więcej – pod jego pontyfikatem proces ten znacząco się nasilił. Kardynał George Pell stwierdził: „Jesteśmy słabsi niż pięćdziesiąt lat temu”.

Wkrótce zbierze się konklawe, aby wybrać jego następcę. Można by zadać tysiąc pytań o przyszłego papieża, ale najważniejsze brzmi: Co zrobi wobec autodestrukcji i dymu szatana?
Gdy przebywamy na statku pełnym dymu, a pasażerowie demontują jego konstrukcję – interesuje nas tylko jedno: co zostanie z tym zrobione?

Odsuwając metafory: zasadnicze pytanie brzmi, czy rozpoczęty przez papieża Franciszka „paradygmat zmiany” powinien być kontynuowany, czy też potrzebny jest ogromny wysiłek w celu uporządkowania sytuacji i skupienia wiernych wokół podstawowych zasad wiary katolickiej – takich, które potrafią na nowo rozniecić nadzieję i ducha misyjnego, charakterystycznego dla każdego odnowienia Kościoła na przestrzeni dziejów.

Innymi słowy: czy Kościół ma dalej kłaniać się światu i iść za jego destrukcyjnymi trendami, czy raczej powinien zareagować z dumą, ogłosić swoją tożsamość opartą na Chrystusie i rzucić wyzwanie nowoczesnej sekularyzacji, gromadząc prawdziwych wiernych pod sztandarem Krzyża?

Wszystkie badania – o których już mówiliśmy i do których jeszcze wrócimy – pokazują, że podczas gdy coraz mniejsze i starzejące się mniejszości skłaniają się ku pierwszej opcji, coraz liczniejsze i bardziej dynamiczne grupy, w większości młodzi ludzie, zdecydowanie opowiadają się za tą drugą. Kościół nie może się poddać – musi walczyć.

To kwestia wiary i wierności naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi, który z tronu wieczności sądzi żywych i umarłych.

O czym myślą kardynałowie zebrani obecnie w Rzymie na Kongregacji Generalnej przed konklawe? Odpowiedź nie jest jasna – chociażby dlatego, że Franciszek mianował liczne grono kardynałów, których poglądy są mało znane.

Wkrótce jeden z nich ukaże się na balkonie Bazyliki św. Piotra ubrany na biało. Wobec opisanego wcześniej procesu poddania się światu – czy będzie wojownikiem, negocjatorem, czy mediatorem?

Sam należę do tych, którzy z radością przywitaliby wojownika.

Ponawiając nasze modlitwy za duszę zmarłego papieża, prosimy Bożą Opatrzność o światło i odwagę dla kardynałów. Los łodzi Piotrowej spoczywa w ich rękach.

_______________________________________________________________________________________________________________________

Julio Loredo – dziennikarz, pisarz i wykładowca. Prezes włoskiego stowarzyszenia Tradizione Famiglia Proprietà i redaktor naczelny jego czasopisma. Autor książki Teologia wyzwolenia: Ołowiana kamizelka ratunkowa dla biednych. Regularnie uczestniczy w międzynarodowych konferencjach, broniąc wiary, rodziny i tradycji.

Źródło artykułu: tfp-france.org

Źródło zdjęcia: Eugene Pivovarov, CC BY 3.0, via Wikimedia Commons