„Ludzie zaczynają zadawać pytania” - Czuwanie przy placówce aborcyjnej

„Ludzie zaczynają zadawać pytania” - Czuwanie przy placówce aborcyjnej

Stefan Mertens | 11/04/2025

Od blisko czterdziestu dni Maru i inni wolontariusze pro-life trwają na modlitwie przed placówką aborcyjną Bloemenhove w Heemstede w Holandii. Niezależnie od deszczu czy wiatru, zmieniają się na posterunku, modląc się o życie nienarodzonych. Choć kampania 40 Days for Life niedawno zagościła w Holandii, koordynatorka Maru już teraz dostrzega pierwsze oznaki nadziei. Opowiada o tym w rozmowie z „de Volkskrant”.

 

Modlitwa na pierwszej linii

W cieniu ruchliwej drogi Maru stoi z różańcem w ręku. Razem z trzema innymi osobami czuwa przez trzy godziny, ubrana w ciepłą czapkę i trekkingowe buty.

– Trzy godziny modlitwy to wyzwanie – przyznaje w rozmowie z „de Volkskrant”.

Tuż za żywopłotem działa placówka aborcyjna Bloemenhove. Maru marzy, by podejść bliżej i porozmawiać z kobietami, ale przepisy na to nie pozwalają.

– Bardzo chcielibyśmy zrobić więcej – wzdycha.

 

Międzynarodowy ruch

Maru koordynuje akcję w imieniu 40 Days for Life – globalnej inicjatywy pro-life, która zdobywa coraz większe poparcie także w Holandii. Od Środy Popielcowej (5 marca) aż do Niedzieli Palmowej (13 kwietnia) wolontariusze modlą się codziennie, od rana do wieczora, zmieniając się co trzy godziny.

– To prawdziwy cud – mówi Maru, komentując, że mimo pracy czy dalekich dojazdów, grafik zawsze jest pełny.

Chrześcijanie – katolicy i protestanci – przyjeżdżają z całej Holandii, a nawet z Belgii, by wspólnie się modlić.

– Modlimy się za dzieci, matki, ojców i cały personel – dodaje.

 

Bliska sercu rana

Maru podkreśla, że ich obecność nie ma nic wspólnego z ocenianiem kogokolwiek.

– Nie stoimy tu po to, by kogoś osądzać – zapewnia.

Jednak temat aborcji porusza ją osobiście. Po latach walki o dziecko i po bolesnym poronieniu zna ten ból aż za dobrze.

– To coś strasznego i bardzo bolesnego – mówi cicho.

Stara się zrozumieć kobiety podejmujące trudne decyzje.

– Czujemy ich ból – przyznaje.

Nawet gdy na miejscu niespodziewanie pojawia się dziennikarz, Maru znajduje chwilę na modlitwę:

– Dziękujemy Ci za obecność Any, która dziś jest tutaj z nami.

 Polska na rozdrożu: Czy pozwolimy na legalizację śmierci?

Rośnie sprzeciw i poparcie

Dyrektor placówki aborcyjnej Bloemenhove, Femke van Straaten, przyznaje, że ruch rośnie w siłę i działa coraz sprawniej.

Prowadzi sprawy sądowe, by utrzymać aktywistów pro-life na dystans, argumentując, że ich obecność stresuje kobiety. Jednak, jak sugeruje artykuł, prawdziwym powodem może być spadek liczby wizyt – a co za tym idzie, dochodów.

Maru zauważa pozytywne zmiany. Ruch 40 Days for Life zaczyna zyskiwać poparcie polityczne – w holenderskiej Izbie Reprezentantów pojawiły się niedawno wnioski o przegląd ustawy aborcyjnej.

– Ludzie zaczynają zadawać pytania – mówi z nadzieją.

 

Zmieniająca się Holandia

Od początku kampanii Maru dostrzega, że coś się zmienia. Przechodnie zatrzymują się, rozmawiają i pytają o działania prewencyjne.

– Ludzie są coraz bardziej otwarci na nasz głos – podkreśla.

Fakt, że nawet proaborcyjny „de Volkskrant” przeprowadził z nią wywiad, nie przedstawiając jej jako ekstremistki, jest dla Maru wielką ulgą. Dzięki temu jej świadectwo może dotrzeć dalej – nie tylko do przechodniów na ulicy.

Holandia zaczyna słuchać tych, którzy sami nie mogą się odezwać.

Lepiej późno niż wcale.

Źródło: stirezo.nl